Najlepszy powód, by żyć [Przedpremierowo]

Tytuł: Najlepszy powód, by żyć
Autor:  Augusta Docher (Beata Majewska)
Wydawnictwo:  ZNAK Literanova
Ilość stron: 361
Premiera: 27 września 2017r.

    

Życie Dominiki, ukochanej córeczki bogatego biznesmena, wbrew pozorom nie jest łatwe. Rodzice dziewczyny bez przerwy się kłócą i wyzywają. Pewnego dnia po takiej  właśnie kłótni, ojciec dziewczyny przedobrzył z alkoholem. Skończyło się to wielką tragedią. Dominika na skutek poparzeń, po tym jak została podpalona, trafia do szpitala. Ponad połowa jej ciała uległa poparzeniom. Nika budzi się po kilku dniach na oddziale dla najbardziej poszkodowanych osób. Jej stan jest na tyle poważny, że lekarze zaczynają się zastanawiać nad amputacją lewej nogi. Czy dziewczyna potrafi się z tym pogodzić? Czy potrafi znaleźć gdzieś jeszcze motywację i chęć do życia, do walki o siebie? Niespodziewanie, los stawia na jej drodze Tomka - młodego, ambitnego lekarza, który chce wykorzystać przypadek dziewczyny i opisać go w swojej pracy naukowej. Dominika zgadza się na współpracę, lecz z czasem ich znajomość zaczyna przeradzać się w coś zupełnie innego. Jaką rolę w tym wszystkim odegra brat Tomka - Marcel? Który z braci zdobędzie serce dziewczyny? I czy w ogóle możliwe jest by Dominika jeszcze kiedykolwiek nauczyła się kochać i żyć jak przed wypadkiem?


,,Najlepszy powód, by żyć'' to książka, po której spodziewałam się zupełnie innej historii, jednak to co otrzymałam, okazało się lepsze niż mogła bym przypuszczać. Nie mówię oczywiście, że książka ta nie ma swoich wad, bo ma ich całkiem sporo, ale jeśli wziąć pod uwagę jej całokształt, to mogę powiedzieć, że historia Dominiki, na pewno, pozostanie w mojej pamięci.

Po pierwsze doceniam tę książkę za jej humor. Choć niektóre żarty autorki bardzo mnie irytowały, większość sytuacji została przedstawiona w na prawdę humorystyczny sposób. Nie zabraknie w nich też sarkazmu, który tak uwielbiam. Jeśli chodzi o bohaterów powieści, to główna bohaterka trochę mnie irytowała tym swoim niezdecydowaniem, za to Marcel bardzo przypadł mi do gustu, szczególnie pod koniec książki, gdy już dowiadujemy się o pewnych rzeczach. Oczywiście nie będę tu o nich rozprawiać, bo chyba nikt nie lubi spojlerować sobie książki.

Wielkim minusem, w tej lekturze, jest jej język. Zdaję sobie sprawę, że autorka chciała zyskać w ten sposób  naszą sympatię, albo trochę upodobnić się do młodych ludzi i ich slangu używanego na co dzień. Ja jednak nie szukam tego w książkach i teksty ,,Nie pitol,, czy ,,Dużo ładnych foczek...'' po prostu mnie odpychają. Na szczęście po jakimś czasie można się z nimi pogodzić i nie zwracać tak dużej uwagi.

Z zakończenia książki, możemy wnioskować, że autorka ma zamiar napisać drugą część tej powieści. Czy mam ochotę ją przeczytać? Może. Jednak, nie jest to dla mnie priorytet i nie wyczekuję jej tak jak trzeciego tomu dworów Sary J. Mass.

Podsumowując, myślę, że jest to historia idealna na jeden długi, jesienny wieczór, których będziemy mieć teraz wiele... Czy polecam? Jeśli lubisz, krótkie historie z wątkiem miłosnym i paroma problemami do rozwiązania, to jest to książka dla ciebie!


                                       Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu ZNAK
                                                

Komentarze

  1. Zdecydowanie lepsza recenzja niż pierwsza .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Również pozdrawiam

      Usuń
    2. Zdecydowanie, hidenBlazko, nie stawia się spacji przed znakami interpunkcyjnymi.

      Usuń
  2. Mam bardzo podobne zdanie w tym temacie, książkę przeczytałam na początku miesiąca, ale w ogólnym rozrachunku mamy podobną opinię - choć przyznam szczerze, że pomimo tego, że język był momentami słabiutki, ja dałam się ponieść historii i przeczytałam ją w kilka godzin koniec końców dobrze się bawiąc, pewnie dlatego, że nie miałam wobec niej żadnych większych oczekiwań 😉

    Pozdrawiam i zapraszam :)
    shevvolfxczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie podoba mi się ta książka. Wszystko mnie w niej wkurzało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, mnie na początku również Alu, ale się przyzwyczaiłam :D

      Usuń
  4. Nie czytałam i jakoś... nie moje klimaty. Dobrze, że ty się nie zamęczyłaś! Ja chyba bym zamknęła tę książkę w momencie przeczytania "nie pitol" :D
    Pozdrawiam, TasseDeLivre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Powiem Ci, że na początku chciałam nią rzucić o ścianę.....ale potem mi przeszło.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wrocław 10.03.18r.

Klątwa przeznaczenia